Do niesłychanie urokliwej górskiej miejscowości Zia dotarliśmy z Asklepionu. Leży ona na stokach gór Dikeos (350 m n.p.m.) i nie odwiedzenie jej, pomimo tego że napotkamy tam tłumy turystów, było by po prostu grzechem. Do wyboru mamy dwie drogi: jedna to po zwiedzeniu ruin Asklepion cofnąć się do drogi głównej przecinającej całą wyspę wzdłuż, a następnie odbicie w lewo okolicach Zipari. Druga to od razu przed parkingiem w Asklepion należy skręcić w lewo i krętymi drogami po stokach gór kierować się na Zia.
Ta druga nieco krótsza, bardziej ciekawa z racji wąskich dróg i licznych serpentyn, wcale nie poprowadzi nas szybciej, a pierwsza od Zipari również dostarczy nam wrażeń jazdy serpentynami ostro pod górkę. Dlatego wybór należy do was. Grunt to tam dojechać by przekonać się jak wyspiarska miejscowość położona wysoko w górach/bez dostępu do plaż i morza, może żyć za pan bart z turystami i czerpać z ich licznych wizyt naprawdę spore korzyści.
Po dojechaniu na miejsce staramy się o jakiekolwiek miejsce parkingowe, chociażby małą przestrzeń, gdzie moglibyśmy zostawić nasze auto – bo jest o nią naprawdę trudno. Zwłaszcza, kiedy zaczną się zjeżdżać liczne autokary, o których „przestrzegaliśmy” już w rozdziale o Asklepionie.
Kiedy już spokojnie będziemy mogli się rozkoszować się spacerem, dostrzeżemy śliczne domki z licznymi sklepikami pełnymi pamiątek, tawernami i niezliczone miejsca na pamiątkową „fotkę” z cudownym widokiem z dość znacznej wysokości na wyspę. Warte podkreślenia jest to, że poza tradycyjnych chińszyczną, której wszędzie pełno, w Zia możemy kupić lokalne rękodzieło.
Głównym punktem do którego dążą wszyscy turyści, jest położony praktycznie na szczycie miejscowości biały kościółek Ag. Georgios, należący do niewielkiego klasztoru Moni ton Spondon. Poprzez swoją bryłę i biel, już z najniższych partii miasteczka przyciąga wzrok i zaciekawia drogą prowadząca do niego.
Po drodze, już praktycznie 50 schodków przed nim, usiedliśmy w jednej z tawern, która w szczególności przypadła nam do gustu – nastrojowy grecki wystrój dopełniała miła obsługa z ciekawym sposobem podawania dań czy napojów (na metalowej tacy na łańcuchach).
Poza tym posiada przepiękny taras z widokiem na zatokę, a kosze przepełnione po brzegi dojrzałymi cytrynami sprawiały, że człowiek po prostu nie chciał stamtąd odejść. Jak się okazało przy wyjściu (a wypatrzyła to nasza mała córeczka) w tawernie wokół jednego z drzew znajdował się mini „wybieg” dla żółwi. Tak – w tym miejscu poza świetnym frappe i lemoniadą było coś na prawdę ciekawego…
Sama Zia – moim zdaniem bez szału. Przypominała mi ul. Krupówki w Zakopanem. Warto pojechać trochę dalej, minąć samą Zię, by trafić do rzadko odwiedzanych, klimatycznych miejsc. Sama Zia znajduje się w przepięknych okolicznościach przyrody.
Byłam na wyspie Kos jest piękna, ludzie są bardzo mili. Widoki niesamowite, mam nadzieję , że jeszcze raz tam pojędę.
Owszem ładne miejsce, ale bez szału, przede wszystkim piękne widoki po drodze na okolicę.
Zia to malownicze miejsce. Jest to malutka wioska w górach. Ja osobiście zakochałem się w tym miejscu. Warto zostać tam na zachód słońca.