Kos należy do archipelagu Dodekanez, co znaczy „dwanaście wysp”. To nic, że składa się z 14 głównych, trzech mniejszych, które są zamieszkane i tuzina niezamieszkanych 🙂
Nie dociekajcie – my również nie próbowaliśmy.
Ponieważ od greckiego lądu są wysunięte daleko na południowy-wschód – praktycznie znajdują się przy wybrzeżu Turcji – posiadają dobry, sprzyjający turystom klimat.
W archipelagu Dodekanezu największą wyspą jest Rodos – samo miasto Rodos jest również stolicą całego archipelagu. Nieopodal Rodos znajduje się nasze Kos, choć różnica w wielkości wysp jest spora. Pomiędzy nimi znajduje się Tilos i Challi.
Pomimo bliskości Turcji, na wyspie nie zauważa się zbyt wielu tureckich wpływów. Można sobie za to pozwolić na szybkie przeprawienie się do sąsiadów. Zauważyliśmy, że zarówno na Rodos, jak i na Kos, bardzo popularne są wycieczki fakultatywne, których celem jest przepłynięcie do Turcji. Widać to zresztą to kolejkach do kas w porcie w mieście Kos, gdzie bilety do popularnego Bodrum schodzą jak ciepłe bułeczki.
Wracając do samego Kos – jej długość w najszerszym punkcie to zaledwie 45 kilometrów, a wysokość wyspy to. Wiele winnic, gai oliwnych i sadów. Wyspa jest wybitnie nizinna – płaski teren sprzyja zwłaszcza turystyce rowerowej – standardowy widok to całe rodziny z dzieciakami, które przemieszczają się po lokalnych drogach. Na Kos ciągnie się jednak niewielkie pasmo górskie, z największym szczytem Dikeos (847 m n.p.m.).
Kos to również cudowne plaże – zwłaszcza te w okolicach Tigaki, a także na południu wyspy, na które tłumnie przybywają turyści. Największym miastem i jednocześnie stolicą jest miasto Kos.
Wyspa była większa niż mi się to wydawało. Jest co zwiedzać, ale 7-dniowa wycieczka jest wystarczająca do poznania najciekawszych miejsc.